sobota, 18 maja 2013

Rozdział I


Rano obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno do mojego pokoju wprost na moją twarz.Usiadłam zaspana na łóżku, przetarłam oczy i spojrzałam na zegarek stojący na szafce obok, który wskazywał godzinę 7:38.
- Cholera! Spóźnię się do szkoły. - krzyknęłam i poderwałam się z łóżka biegnąc w kierunku łazienki.
Odkręciłam wodę, by wziąć prysznic, pozwalając by ciepła woda spłynęła po moim ciele. Następnie okryłam się ręcznikiem i skierowałam w kierunku swojej garderoby znajdującej się obok mojego pokoju. Mój pokój nie był duży, ale za to bardzo przytulny. Pudrowo różowe ściany były puste oprócz jednej - tej przy łóżku stojącym na wprost drzwi, która ozdobiona była plakatami moich ulubionych wokalistów oraz modelek. Pewnie zastanawiacie się czemu modelek? Odpowiedź jest prosta.. Kocham wszystko co związane z modą, wybiegiem, pokazami itd. Nad plakatami wisiała również antyrama, na której były zdjęcia z zawodów Cheerleaderek. Właśnie, nie wspomniałam, że jestem cheerleaderką szkolnej drużyny koszykówki.
Weszłam do garderoby i pojawił się problem, który miałam praktycznie codziennie nad ranem "W co się dzisiaj ubrać?".

Myśl Maggie, myśl, bo musisz wyjść do szkoły zaraz.

Zdecydowałam się na białą koszulę bez rękawów, zwykłe, czarne legginsy i bordowe vansy. Szybko się ubrałam, stanęłam przed lustrem, związałam moje długie blond włosy w koka, nałożyłam podkład i zaczęłam tuszować rzęsy, po czym wyszłam z garderoby, wzięłam z pokoju torbę spoglądając na zegarek - 8:03 i ruszyłam w kierunku schodów. Zbiegając z nich rzuciłam krótkie 'Cześć' w kierunku taty siedzącego w salonie i pijącego kawę jak zawsze rano i szybkim krokiem weszłam do kuchni po kanapki, które tata naszykował mi wczoraj wieczorem, spojrzał tylko na mnie i gestem odwzajemnił przywitanie.
- Znowu mnie nie obudziłeś. Mam pierwszą matematykę! Pani Moore mnie zabije! - krzyknęłam zbulwersowana.
- Mags, masz już 17 lat, od czego masz telefon? Myślę, że ma on taką funkcję jak budzik, którą możesz zacząć w końcu używać. - odpowiedział i wziął łyk kawy. Lubił nazywać mnie 'Mags'.
- Dobrze wiesz, że wyłączam budzik i dalej idę spać. - uśmiechnęłam się.
- Koniec już, nie gadaj tylko idź do szk.. - zanim tata zdążył dokończyć Matt wszedł do salonu.
- Podwieźć Cię? Bo właśnie jadę załatwić parę spraw z Alexem. - powiedział do mnie.
- Jasne, ratujesz mi życie, bo i tak już jestem spóźniona na matematykę. Będę od razu po szkole tato. - powiedziałam, po czym oblizałam usta i ruszyłam w kierunku przedpokoju.
- Ja będę dziś będę później, bo pojadę na zakupy po pracy. - powiedział tak, bym mogła to usłyszeć. Kochałam bardzo mojego tatę. Był prawnikiem i ciężko pracował, miał na głowie cały dom, ponieważ wychowywał nas sam. Mama zginęło 2 lata temu w wypadku samochodowym. Wszyscy ciężko przeżywaliśmy ten czas po stracie mamy, szczególnie ja i tata.

Otwierając drzwi wyszłam przed dom, a chłodny wiatr zaczął rozwiewać moje włosy, spojrzałam w górę. Niebo było czyste, żadnej chmurki, nawet najmniejszej.
- Wsiadaj szybko albo odjadę sam! - wykrzyczał Matt przez otwarte okno samochodu. Nawet nie widziałam, kiedy wszedł do samochodu. Szybko ruszyłam w kierunku jego Lexusa LFA, wsiadłam zapięłam pasy i spojrzałam na brata, który patrzył się przed siebie trzymając ręce na kierownicy, intensywnie myśląc o czymś. Przyznam szczerze, że go nie lubiłam. Był zawsze zbyt pewny siebie, chamski i uważał się za władcę świata. Myślał, że może każdym rządzić, w szczególności mną. Przyznam, że po śmierci mamy zaczął bardziej się mną zajmować, ponieważ tata zawsze był zapracowany, mało czasu mi poświęcał, ale on nie może przejmować jego obowiązków i mi rozkazywać. Natomiast moje koleżanki szalały za nim, co dla mnie było ochydne. Okej, może i był wysportowany, umięśniony, bo w końcu był kapitanem drużyny koszykarskiej, która trenowała w mojej szkole i jak domyślacie się ja byłam jedną z ich cheerleaderek, a prócz drużyny mojego brata była jeszcze jedna - młodsza. Tam grali chłopcy do 20 lat, a w drużynie Matta powyżej dwudziestki. Dodam, że kochałam koszykówkę tak samo jak mój brat, oprócz mody było to również moje hobby, czasem we dwoje graliśmy na boisku. Jednej rzeczy tylko nienawidziłam w meczach Matta. Tych wszystkich lasek, które śliniły się na jego widok, gdy zdejmował spoconą koszulkę po ukończonym meczu, to jest okropne.

Całą drogę do szkoły nie odzywaliśmy się do siebie ani słowem. Wysadził mnie tuż pod szkołą. Wychodząc z auta powiedziałam tylko 'dzięki' lekko się uśmiechając. Matt puścił mi oczko po czym odjechał. Stałam tak jeszcze chwilę patrząc się na jego biały samochód, który zaraz zniknął za zakrętem. Nagle ktoś złapał mnie za ramię na co szybko się odwróciłam i zobaczyłam moją przyjaciółkę Nancy.

- Hej Maggie! - powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Hej, więcej razy się tak nie skradaj i mnie nie strasz. A teraz chodźmy szybko, bo inaczej Pani Moore nas zabije! - odpowiedziałam, odwzajemniając uśmiech, a moje serce biło strasznie szybko, ta idiotka zapędzi mnie kiedyś do grobu.

Chwilę później ruszyłyśmy w kierunku wejścia do szkoły. Zmierzając w kierunku klasy rozglądałam się po korytarzu, który już był zupełnie pusty. Wyjęłam Iphone'a z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz, który wskazywał godzinę 8:25. Kurwa, nie żyję. - przeklnęłam w myślach.

Zapukałam i otworzyłam drzwi do klasy wchodząc pierwsza, zaraz za mną weszła Nancy. W klasie panowała zupełna cisza, Pani Moore odwróciła się od tablicy na której rozwiązywała zadanie a jej wzrok przeniósł się na mnie. Serio wyglądała jakby miała zaraz mnie zabić. Nie zdążyłam nic powiedzieć, przeprosić za spóźnienie, bo z jej ust wydobyły się słowa:
- Panno Attaway, wiesz która jest godzina? - skarciła mnie wzrokiem.
- Bardzo przepraszam, więcej się to ni.. - spuściłam głowę i zanim zdążyłam dokończyć przerwała mi.
- Siadaj w pierwszej ławce i będziesz siedzieć tutaj do końca roku, żebym miała na Ciebie oko. Wiesz jaką masz sytuację? Znasz swoje oceny? Czy może chcesz powtarzać pierwszą klasę? - wskazała ławkę w której mam usiąść. Mówiła podniesionym tonem, następnie odwróciła się i zaczęła rozwiązywać zadanie na tablicy totalnie mnie olewając.

Zrobiło mi się gorąco, spojrzałam na Nancy, która usiadła na końcu sali, a ja skierowałam się do ławki wyznaczonej przez nauczycielkę i szybko wypakowałam książki z torby. Nie odpowiedziałam nic, nie chciałam jej bardziej denerwować, bo była bardzo wybuchowa. Jeszcze wzięłaby mnie do odpowiedzi, a tego chciałam uniknąć, bo miała rację - moje oceny nie były dobre, powinnam iść na jakieś korepetycje czy coś. Muszę porozmawiać po szkole z tatą.. ta baba się na mnie uwzięła tylko dlatego, że kiedyś jej coś odpysknęłam, nie pamiętam nawet co to było.

Siedziałam na tej lekcji jak na szpilkach. DOSŁOWNIE. Chciałam, żeby jak najszybciej się skończyła. W końcu zadzwonił dzwonek, a ja wybiegłam z sali najszybciej jak było tylko możliwe. Niech ten dzień w szkole się już skończy.

***

Gdy zadzwonił ostatni dzwonek sygnalizujący zakończenie edukacji w tym dniu odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na Nancy, która pisała coś na swoim telefonie. Pewnie dodawała jakiś nowy wpis na Twittera.
- Idziemy na boisko? Może spotkamy Nathana. - powiedziałam z nadzieją. Właśnie.. Nathan, mój przyjaciel. Brązowooki brunet, wysoki i umięśniony, a przede wszystkim pokręcony. Kochałam jego poczucie humoru, zawsze gdy byłam smutna umiał mnie rozbawić.
- Jasne. - odpowiedziała Nancy puszczając mi oczko.
Nathan jej się najzwyczajniej w świecie podobał, ale nigdy nie chciała się do tego przyznać. Z resztą nie ona jedna. Nathan był atrakcyjny, jeżeli mogę nazwać tak mojego przyjaciela i wielu dziewczynom się podobał, ale on nie zwracał na to nawet uwagi. A do tego grał w koszykówkę również w drużynie szkolnej, ale tej 'młodszej'. Był kapitanem tak samo jak mój brat.

Szłyśmy w ciszy, ponieważ moja przyjaciółka nadal była zajęta swoim telefonem.

Wychodząc ze szkoły usłyszałam jakiś krzyk.
- Nans, słyszysz to? - zapytałam przerażona zatrzymując się.
- Tak, ten głos dobiega chyba z boiska, chodźmy tam szybko! - wykrzyczała. Wzięłam ją za rękę i pobiegłyśmy w stronę boiska do koszykówki chcąc sprawdzić co się stało. Słyszałyśmy kłótnię, która zaraz ucichła. Zamarłam, na widok tego co było przede mną.

_________________________________________________________________________

Jak myślicie co się stało na boisku?
~*~
A więc mamy I rozdział, jak się podobał? Wiem, że nie było nic emocjonującego, ale spokojnie - wszystko w swoim czasie. Shark czyli Justin, bo to jego przezwisko w tym opowiadaniu też będzie do niego stopniowo wprowadzany i myślę, że zaskoczę was pozytywnie. Nie chcę wszystkiego wprowadzać na raz. Pomęczę was trochę.
A kolejny rozdział będzie trochę bardziej ciekawy - tyle wam mogę zdradzić. Możecie się Go spodziewać na dniach. Może nawet jutro Go dodam. Miłego dnia!

+ jeżeli ktokolwiek to czyta, miło byłoby poczytać jakieś komentarze od was.

http://ask.fm/zupelnienic - jak macie pytania piszcie tutaj :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz