piątek, 24 maja 2013

Rozdział II


To był Nathan. Leżał na boisku i zwijał się z bólu cicho jęcząc. Podbiegłam do niego razem z Nancy i usiadłyśmy obok. Spojrzałam na jego twarz - miał podbite oko, rozciętą wargę, a z łuku brwiowego sączyła się krew.
- O boże, kto Ci to zrobił? - zapytałam, wyciągając chusteczkę z torby i przecierając mu twarz. Nate wyciągnął rękę w kierunku drugiego końca boiska do koszykówki, a ja odwróciłam wzrok w tamtą stronę i ujrzałam grupkę chłopaków, którzy się najwyraźniej z czegoś śmiali. Wszyscy byli wysocy, ubrani w sportowe ciuchy oprócz jednego, który szczególnie przyciągnął moją uwagę. Był od nich niższy mniej więcej o głowę, miał tak na oko hmm 170 cm wzrostu, może troszeczkę więcej. Ubrany był w białe supry, szare dresy z obniżonym krokiem i białą podkoszulkę, która opinała mu się na ramionach, które były wytatuowane, a na głowie miał czarny snapback. Był dobrze zbudowany, widać, że dbał o siebie. Niestety nie widziałam co miał wytatuowane ponieważ był zbyt daleko. Nie mogłam również dostrzec ich twarzy, bo byli do mnie odwróceni tyłem. Chwilę później zniknęli za rogiem szkoły.
- To któryś z nich?! - krzyknęłam. Cisza. Nie wiem czy Nathan nie chciał mi powiedzieć, czy był w zbyt wielkim szoku przez to co się stało. Nie chciałam drążyć tematu. Stwierdziłam, że porozmawiam z nim, gdy ochłonie.
- Chodź, pojedziemy do mnie, zajmę się tymi ranami. - wstałam i podałam rękę Nathanowi, aby pomóc mu wstać.
- Daj spokój, poradzę sobie. - mruknął trzymając się za żebra. Pieprzony dupek nie da sobie pomóc.
- Nate, nie zostawię Cię tutaj tak, tym bardziej, że masz daleko do domu. - przewróciłam teatralnie oczami. - Chodźmy szybko, bo się męczysz. Hmm, Nancy.. - powiedziałam spoglądając na nią.
- Tak?
- Jedziesz z nami do mnie?
- Nie, nie mogę, przepraszam. Źle się czuję, muszę iść. Poza tym jutro jest test z matematyki, muszę się pouczyć. Dasz sobie radę sama, prawda? - powiedziała dziwnym tonem, wyczułam, że coś było nie tak. Jeszcze ten test z matematyki, zabijcie mnie, proszę.
- Jasne, do jutra. - odpowiedziałam. Na co Nancy lekko się uśmiechnęła i odwróciła idąc w kierunku swojego przystanku. Ja i poszkodowany Nate również powoli zaczęliśmy zmierzać w kierunku swojego przystanku. Jak dobrze, że jest on tuż przy szkole.
Spoglądałam tylko na Nathana, który się nic nie odzywał, był jakiś przybity, zauważyłam, że intensywnie nad czymś myślał. Nigdy go nie widziałam w takim stanie.

~*~

Gdy dotarliśmy do mojego domu, skierowaliśmy się do mojego pokoju. Dom był o dziwo pusty, nie było ani Matta ani taty. Spojrzałam na zegarek. 16:20. Poszłam do łazienki i wyjęłam z szafki apteczkę. Wróciłam do pokoju i zaczęłam przemywać rany Nathana, który wciąż siedział nic nie mówiąc. Patrzył w podłogę tak jakby całe życie z niego uleciało. Gdy skończyłam nakleiłam mu na skroń plaster, by rana dalej nie krwawiła.
- Gotowe! Masz szczęście, że ta rana jest niewielka, w przeciwnym razie nie obeszło by się bez wizyty w szpitalu i szwów. - powiedziałam w końcu, po długim czasie w którym obydwoje milczeliśmy.
- Dziękuję Ci, nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. - odpowiedział posyłając mi lekki uśmiech.
- Chodźmy na dół, pewnie jesteś głodny. Zrobię Ci coś do jedzenia. - złapałam Go za rękę, zeszliśmy na dół i weszliśmy do kuchni.
Otworzyłam lodówkę, wyjęłam potrzebne rzeczy i zaczęłam robić kanapki. Kątem oka spoglądałam na Nate'a, który siedział na krześle barowym. Znów nad czymś myślał.

- Powiesz mi dlaczego oni Ci to zrobili? Martwię się. - powiedziałam, na co Nate cicho westchnął.
- Po prostu.. nie chciałem zagrać z nimi w kosza, to się wkurwili. - mówił dość niepewnie. Wiedziałam, że kłamie.
- To nie jest powód do pobicia kogoś, aż tak bardzo. Stop. To w ogóle nie jest powód do pobicia. - odpowiedziałam zirytowana, przygryzając wargę.
- Skończ ten temat Mags, nie chcę o tym rozmawiać, przynajmniej nie teraz. - odkrzyknął do mnie.
Stwierdziłam, że nie będę dalej tego ciągnąć, bo i tak się niczego nie dowiem. Nathan był czasem ciężki do zrozumienia. Podałam mu kanapki, które zrobiłam oraz herbatę. I znowu ta cholerna cisza. Co się dzieje? Nagle ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Weszłam do salonu i zobaczyłam zdenerwowanego Matta, który przeszedł szybkim krokiem w kierunku swojego pokoju, tak jakby nawet mnie nie zauważył.

Robi się coraz dziwniej.

Za chwilę wyszedł ze swojego pokoju chowając coś do kieszeni.
- Będę dzisiaj późno, powiedz tacie. - powiedział stanowczym głosem. Następnie drzwi za nim się zamknęły.

Co go ugryzło?

Wróciłam do kuchni, w której Nathan kończył już swoje kanapki.
- Były pyszne, dzięki. Ale muszę się już zbierać. - powiedział wstając z krzesła i kierując się do drzwi.
- Jasne, nie ma sprawy. Daj znać jak dojedziesz do domu, żebym się nie martwiła, że znowu coś Ci się stanie. - oblizałam usta.
- Nie martw się, jeszcze raz bardzo dziękuję za wszystko co dla mnie zrobiłaś i przepraszam za moje zachowanie, nie chcę by moje problemu dotykały również najbliższych. - powiedział, po czym podszedł do mnie całując mnie delikatnie w policzek. Odwrócił się i wyszedł.
Zarumieniłam się. Okej, byliśmy przyjaciółmi, ale nigdy nie dawaliśmy sobie buziaków w policzki, byliśmy bardziej jak tacy 'kumple.
- Do jutra. - powiedziałam sama do siebie, gdy Nate już wyszedł.

~*~

Leżałam na łóżku patrząc w sufit i analizowałam wszystko co dzisiaj się stało. Zadawałam sobie w głowie mnóstwo pytań.
Dlaczego ktoś napadł na Nate? Co On im takiego zrobił? Dlaczego mnie okłamał? I dlaczego nie chciał wyznać prawdy? Czemu Nancy tak dziwnie się zachowała? Czemu Matt wpadł taki zły do domu? 
Wszystkie te pytania męczyły mnie. Zegarek wskazywał już godzinę 21:30. Taty nadal nie było w domu. Pewnie pracował w swoim biurze. Podziwiam Go, że daje radę z tym wszystkim. I nagle przypomniałam sobie, że mam jutro test z matematyki. Zajebiście, nie żyję.
Nie miałam już siły na naukę, zbyt emocjonujący dzień. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.

_________________________________________________________________

A więc kto pobił Nate'a i dlaczego? Domyślacie się może? Dlaczego Nancy się dziwnie zachowywała i czemu Matt wparował do domu wściekły?
Część się wyjaśni w kolejnym rozdziale.

Justin jest wprowadzany do opowiadania stopniowo. Ale mogę dam powiedzieć, że w kolejnym rozdziale, będzie Go już więcej. 
Błędów w rozdziale jeszcze nie poprawiałam, zrobię to później, także za wszelkie błędy przepraszam. I do następnego rozdziału.

Czyta to ktoś w ogóle? Jeśli tak, to proszę niech pozostawi po sobie jakiś komentarz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz